Wybranie działki odbyło się bez mojej obecności. Do Wrocławia przyjechałam późno wieczorem, mimo tego złapałam latarkę i pobiegłam obejrzeć co przyniósł mi los. W ciemności niewiele zobaczyłam, ale pozostawiłam tam ślady swoich stóp.
Co ukazało się moim oczom następnego dnia? Lekko zaniedbane, ale piękne grządki młodych warzyw, krzaczki porzeczek, malin i truskawek. Idę dalej, a tam? Niepozorne drzewko, obsypane krwisto-czerwonymi kuleczkami, błyszczące w słońcu niczym klejnoty.
Porzeczki i maliny jemy na bieżąco. Warzywa jeszcze dorastają, więc na pierwszy ogień poszła wiśnia.

Pierwszy zbiór był wielki! Część poszło do gara. Konfitura gotowała się dwa dni. Aby przyspieszyć proces zagęszczenia odlałam sok do słoiczków – do zimowej herbaty idealny. Drugą część podzieliłam – kobiałka dla rodziców, jedna partia do zamrażarki, a następna wylądowała w piekarniku do wysuszenia – przekąska jak znalazł na piesze wędrówki.

Drugi zbiór był już mniejszy – niego powstaje głównie nalewka. No i bardzo ciekawy i pyszny obiad – buraki marynowane w wiśniach. To już pomysł Dominiki z Jarzynova.
Czy będzie trzeci zbiór? Zobaczymy. Tymczasem zostawiam zdjęcia, a o nalewce będę na bierząco informować. Mam nadzieję, że wyjdzie pyszna.
